Pośród wieczornych promieni
Kolejny upalny dzień i nie mniej upalne popołudnie. Wybierając się na przejażdżkę miałem w pamięci wczorajszy dzień i totalną niemoc, która mnie ogarnęła. Obawiałem się, że dzisiaj może być podobnie. Na początku faktycznie tak było, ale już po kilkunastu minutach jechało mi się w miarę dobrze. Niewątpliwie przyczynił się do tego wschodni wiatr, który wiejąc w plecy, wspomagał mnie w drodze na zachód.
Najpierw pojechałem do toru kajakowego przy ulicy Kolnej. Potem, podobnie jak kilka dni temu, przejechałem na drugi brzeg Wisły i ulicą Orlą dojechałem do Księcia Józefa. Nie skręciłem jednak w stronę Kryspinowa, ale kontynuowałem wspinaczkę w stronę obserwatorium astronomicznego. Podjazd w upale był męczący. Pokornie użyłem bardziej miękkich przełożeń niż zwykle. Potem skierowałem się w stronę Olszanicy, a później w stronę Balic. Przejechałem polną drogą i znalazłem się tuż przy autostradzie. Ulicą Balicką pojechałem w stronę Krakowa, ale nie chcąc ułatwiać sobie życia, skręciłem do Rząski, co oznaczało kolejny podjazd. Dojechałem do ulicy Pasternik, a potem ulicą Ojcowską dotarłem do ulicy Gaik. Dwa kilometry dalej skręciłem w Łokietka, którą dotarłem aż do Wrocławskiej. Przejechałem pod Dworcem Głównym, dotarłem do Ronda Mogilskiego. Na Rondzie Grzegórzeckim skręciłem w stronę Dąbia. Przejechałem przez Wisłę, a później tradycyjnie przez Rybitwy wróciłem do domu.
Co nie udało się wczoraj, udało się dzisiaj. Licznik pokazywał ponad 60 kilometrów, kilometrów pokonanych w upale.
Obrazek z wycieczki