Industrialnie
Zanim wybrałem się na dzisiejszą przejażdżkę, ze zdumieniem odkryłem, że z tylnego koła uszło powietrze. Było to o tyle dziwne, że wczoraj wszystko wyglądało normalnie. Trzecia guma w przeciągu miesiąca. To jakieś fatum – pomyślałem. Jak tak dalej pójdzie, nie nadążę z kupowaniem łatek i dętek, a przy okazji pójdę z torbami. Nie mając wyjścia zabrałem się za naprawę koła. Okazało się, że mam rozciętą oponę, a w otworze tkwi malusieńki, metalowy, ostry kolec, który przebił dętkę na tyle delikatnie, że bardzo wolno przepuszczała powietrze. Załatałem i oponę i dętkę, założyłem koło, przebrałem się i ruszyłem w drogę.
Dzisiaj jeździłem prawie wyłącznie po płaskim. Najpierw pojechałem do Niepołomic. Po drodze miałem okazję zauważyć, że ciemnogród ma się dobrze. Zacofany lud ma w nosie zakazy i wraz z nastaniem wiosny wypala trawy. A może w takiej sytuacji należałoby w celach karno-edukacyjnych odbierać dopłatę do gruntów rolnych? W Niepołomicach przejechałem przez most na Wiśle i skierowałem się w stronę Mogiły. Jechałem na południe od ulicy Igołomskiej. Nie mogę powiedzieć, aby był to obszar piękny krajobrazowo. Pełno tu zrujnowanych domów, podupadłych gospodarstw. Dookoła straszą jakieś pordzewiałe rurociągi biegnące w stronę pobliskiego kombinatu. Część trasy przejechałem jakąś starą techniczną drogą, która obecnie składa się z resztek betonowych płyt, pokrytych jakąś brunatną substancją. Koszmar. W końcu dotarłem w okolice Mostu Wandy i kontynuując industrialny wątek, pojechałem do Łęgu. Mostem Nowohuckim przejechałem na drugi brzeg Wisły i po niedługim czasie byłem na ulicy Myśliwskiej. Stamtąd przez Rybitwy, czyli identycznie jak wczoraj, wróciłem do domu.
Krajobraz ciemnogrodu
„Elektryczny” zachód