Porywiście 2 1/2
Dzisiaj zamierzałem powtórzyć wczorajszą przejażdżkę, która zakończyła się nieco przedwcześnie. Liczyłem, że nic dwa razy się nie zdarza, więc skoro wczoraj zaliczyłem kapcia, to szansa, że dzisiaj znów będę miał pecha, jest niewielka.
Pojechałem dokładnie tą samą trasą, co wczoraj. Zresztą podobieństw było więcej. Znowu mocno wiało ze wschodu, co potęgowało uczucie chłodu. Aby nie zmarznąć, trzeba było cały czas pedałować, więc na skromny postój pozwoliłem sobie dopiero w Tyńcu. Nie byłem zmęczony, bo do tego miejsca jechałem z wiatrem.
„Schody” zaczęły się dopiero w drodze powrotnej. Najpierw musiałem wyjechać pod górę po oblodzonej tu i ówdzie ulicy. To jednak nic w porównaniu z tym, co czekało mnie na leśnej drodze przez Podgórki Tynieckie. Mocno oblodzony szlak utrudniał wyjazd pod górę, a gdy już dotarłem do szczytu wzniesienia, musiałem bardzo ostrożnie zjeżdżać w dół, bo na hamulce w takich warunkach raczej nie mogłem liczyć. Potem nie było już lodu, ale czekał mnie podjazd na ulicy Kozienickiej, którego nachylenie wynosi miejscami 11%. Podjazd nie jest długi i w normalnych warunkach da się go spokojnie pokonać, ale dzisiaj warunki nie były normalne. Silny, zimny, przeciwny wiatr zdawał się dodawać kilka procent do nachylenia i gdy dotarłem na górę, byłem nieźle zmęczony. Po kolejnych kilku kilometrach musiałem jeszcze pokonać skromniejszy pod względem nachylenia, acz znacznie dłuższy podjazd na ulicy Sawiczewskich. Potem było już z górki i wkrótce dotarłem do domu.
Klasztor Benedyktynów w Tyńcu. Tylko zimą jest tak dobrze widoczny z tego miejsca.
Czekając na wiosnę…
Ulica Kozienicka