Przez śnieg
I znowu minął tydzień, zanim wybrałem się na kolejną przejażdżkę. W ostatniej chwili wymyśliłem sobie, aby pojechać w stronę Tyńca Wiślaną Trasą Rowerową, czyli po nadwiślańskich wałach. Potem zamierzałem przejechać na drugi brzeg i wrócić do centrum równoległą trasą. Jazda nie była łatwa, ponieważ drogi rowerowe należą do grupy tras, które odśnieżane są w ostatniej kolejności. Dopóki jechałem po ubitym śniegu, było całkiem nieźle. Ale w okolicach Mostu Zwierzynieckiego skończył się ubity śnieg na całej szerokości ścieżki i w kierunku Tyńca wiodła już jedynie wąska ścieżka. Próba wyprzedzenia piechurów lub wyminięcia innych rowerzystów, wymagała wjechania w głęboki śnieg, co nie było szczególnie przyjemnym doświadczeniem. Mimo tego w miarę spokojnie, a co najważniejsze, nie zaliczywszy „gleby”, dojechałem do autostrady. Tam przejechałem na drugi brzeg z mocnym postanowieniem, aby równoległą trasą wrócić do centrum miasta. Niestety po przeciwnej stronie Wisły nie było nawet kawałka ubitego śniegu i zamiast jechać, brnąłem przez śnieg - w dodatku pod wiatr. Po przejechaniu kilkuset metrów dałem za wygraną i zjechałem na ulicę. W ten sposób dotarłem do Salwatora, a potem dalej do centrum. Przejechałem przez Stare Miasto, dojechałem na Plac Bohaterów Getta, skręciłem na wschód i w końcu, po przejechaniu czterdziestu jeden kilometrów, dotarłem do domu.
Skałka