Myśli
Gdy piszę te słowa, za oknami pada solidny deszcz. Mnie jednak udało się zaliczyć kolejną przejażdżkę w zupełnie innych warunkach. Popołudnie było ciepłe i słoneczne i nie mogłem nie skorzystać z tak sprzyjających warunków, tym bardziej, że minęło kilka dni od ostatniej wycieczki.
Początkowo jeździłem po mieście, ale potem poniosło mnie w okolice Balic i Kryspinowa. Nie będę opisywał trasy, bo nie wyróżniała się niczym szczególnym. Jadąc, jak zwykle tysiące myśli przelatywały przez moją głowę. Myślałem między innymi o tym, że chociaż opadają kolejne kartki kalendarza, coraz szybciej przybywa siwych włosów, a pisząc te słowa mam na nosie pierwsze w życiu okulary, to nic nie wskazuje na to, aby rowerowa pasja miała pokryć się kurzem czasu. Wręcz przeciwnie. Cały czas mam nowe pomysły i jeśli Bóg pozwoli, to chciałbym je zrealizować. Muszę przyznać, że duża w tym zasługa mojej Moniki, która nie tylko nie ma nic przeciwko temu, że regularnie znikam z pola widzenia na kilka lub nawet więcej godzin, ale wręcz cieszy się, że mam zdrową odskocznię od codzienności.
Rower jest jedną z moich pasji. Inną jest muzyka. I dlatego właśnie myślałem także o zmarłym cztery dni temu Andym Williamsie, autorze niezapomnianych przebojów „Love Story”, „Moon River”, czy chociażby „Music to Watch Girls By”. A jeśli już jestem w klimatach muzycznych, to już za tydzień ukaże się pierwszy od wielu lat solowy album mojego ulubionego wykonawcy, czyli Jeffa Lynne’a – lidera popularnego onegdaj zespołu The Electric Light Orchestra. Nie będę jednak rozwijał tego tematu, bo to blog rowerowy, a już ktoś kiedyś zarzucił mi, że piszę nie na temat ;).
Tak więc, po niecałych trzech godzinach wróciłem do domu, a niedługo potem zaczął padać wspomniany na początku deszcz. I pada nadal…
Moon river, wider than a mile
I’m crossing you in style some day
Oh, dream maker, you heart breaker
Wherever you’re goin’, I’m goin’ your way