U schyłku dnia
Jeszcze niedawno słońce zachodziło o 21 i prawie każdą przejażdżkę kończyłem za dnia. Dzisiaj, gdy o 17:20 rozpoczynałem jazdę, wiedziałem, że wrócę na pewno po zmroku. Powoli kończy się lato, o czym przypominają nie tylko krótsze dni, ale także wieczorny chłód i rześkie poranki.
Dzisiejsza przejażdżka wiodła opłotkami Krakowa. Najpierw pojechałem w stronę Niepołomic, ale w Węgrzcach Wielkich skręciłem na północ i pojechałem do Nowej Huty. Dotarłem do ulicy Powstańców, by wrócić w północne okolice Krakowa i przejechać do ulicy Jasnogórskiej. Potem „przeskoczyłem” do Rząski, pojechałem do Balic i Kryspinowa, by w końcu pojawić się przy Kolnej. Stamtąd najkrótszą drogą wróciłem do domu.
Coraz częściej będę świadkiem zachodów słońca…