Wiślany poranek
Pomimo wolnego dnia i tak musiałem wstać wcześnie rano, więc pomyślałem sobie, że skoro już przed ósmą jestem wolny, to mogę ten czas wykorzystać na jakiś mały rowerowy relaks, zwłaszcza, że o tej porze upał jeszcze tak mocno nie doskwiera. Wybrałem się więc na krótką przejażdżkę, którą rozpocząłem od dojazdu na Rybitwy. Potem pojechałem w kierunku Dąbia, przejechałem na drugą stronę Wisły i jadąc wzdłuż jej brzegu, dotarłem do Salwatora. Mostem Zwierzynieckim przedostałem się ponownie na drugi brzeg i jadąc wzdłuż niego, dotarłem do Zabłocia. Stamtąd ponownie pojechałem w stronę Rybitw, a potem do domu. Gdy zsiadałem z roweru, właśnie zaczynało się kolejne upalne przedpołudnie… Muszę przyznać, że jechało mi się o wiele lepiej niż wczoraj i przedwczoraj. Mam nadzieję, że po krótkim „artefakcie żołądkowym” nie pozostał już żaden ślad.