Niedzielny wieczór
Po dwudniowej przerwie, w niedzielny wieczór udało mi się wsiąść na rower i chwytając nieco obolałymi rękami kierownicę, pognałem przed siebie. Wyjaśnienie tajemnicy obolałych rąk jest bardzo proste. Otóż w sobotę robiłem za gościa od noszenia mebli, a cała rozrywka polegała na tym, aby w Strzelcach Opolskich znieść meble z drugiego piętra (bez windy) do samochodu, a w Krakowie powtórzyć operację w drugą stronę, czyli wnieść te same meble z samochodu na – cóż za ulga – pierwsze piętro (aczkolwiek też bez windy). Mięśnie rąk nieprzywykłe do tak ekstremalnego wysiłku, ćwiczone dotychczas jedynie podczas używania klawiatury komputera, tudzież dzierżące rowerową kierownicę, przypomniały o swym istnieniu zakwasami w słoneczny niedzielny poranek. Potrzebowałem jednak jakiegoś odprężenia i korzystając z idealnej do jazdy na rowerze pogody, tuż po siedemnastej wyszedłem z domu.
Pojechałem na wschód w stronę Niepołomic. W Węgrzcach Wielkich skręciłem na północ i pojechałem w stronę miejscowości Grabie. Tam ponownie wybrałem kierunek wschodni i jadąc nieopodal brzegu Wisły, dotarłem do mostu w Niepołomicach. Przejechałem na drugą stronę rzeki i pojechałem w stronę ulicy Igołomskiej, a następnie w stronę Osiedla Ruszcza. Przejechałem tunelem pod torami kolejowymi i skręciłem na zachód, aby dojechać do Nowej Huty. Stamtąd przez Mogiłę, Most Wandy, Rybitwy i Osiedle Złocień dotarłem do domu.