Dzwony
Niedziela jest dla mnie dziwnym dniem. Niby jeszcze trwa weekend, ale mogę zapomnieć o odespaniu zaległości z minionego tygodnia. Przez pięć dni wstaję o piątej rano, uprzednio idąc spać około północy. Mam więc braki snu, które staram się odespać – ale rozsądnie – w weekend. Bywa więc, że w sobotę budzę się dopiero po dziewiątej, ale w niedzielę nie mogę. Nie mogę, choćbym bardzo chciał. Nie mogę, bo na przeszkodzie stoją… kościelne dzwony. Proboszcz – skądinąd poczciwy człowiek – uparł się, aby wszystkim mieszkańcom przypominać o mszy na pół godziny przed jej rozpoczęciem. No tak. Przecież nie każdy ma zegarek w domu, nie każdy ma radio lub telewizor, nie każdy ma telefon komórkowy, że o komputerze nie wspomnę. Dzwony więc biją sobie w najlepsze, a że mieszkam nieopodal kościoła, ich dźwięk wgryza się w każdy zakamarek mózgu i jest wzmacniany proporcjonalnie do stopnia mojego zmęczenia. Bogu dzięki, że niedzielne muzykowanie nie rozpoczyna się o 7:30, bo onegdaj właśnie tak się działo. Na skutek protestów nieformalnego ruchu osiedlowego „niewyspanych”, od jakiegoś czasu koncert rozpoczyna się uwerturą „dopiero” o 9:00. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że moje niezadowolenie nie zawsze jest zrozumiane, a nieraz słyszę wręcz opinie, że walczę z Kościołem, co w moim przypadku byłoby o tyle dziwne, że jestem katolikiem i to w dodatku praktykującym. Czy to jednak oznacza, że wszelka krytyka jest zakazana? Niektórzy udzielają mi błyskotliwej rady, że powinienem chodzić wcześniej spać. Równie dobrze mógłbym w ogóle nie kłaść się spać, wtedy nie musiałbym wstawać i nie byłoby problemu...
Dzisiejszy poranek przebiegł oczywiście zgodnie z powyższym schematem, ale dzięki pięknemu słońcu i błękitnemu niebu nie rzutował na cały dzień. Po obiedzie i obowiązkowym oglądnięciu GP Europy Formuły 1, wyskoczyłem na rowerek, aby delektować się pięknym i gorącym popołudniem. Jeździłem zarówno po mieście, jak i w najbliższych jego okolicach. Tym razem nie miałem problemów z kondycją, bo przecież byłem wyspany. No… prawie wyspany ;).