Wieczorna przejażdżka
Deszczowy nieco był ten dzień, ale tylko do popołudnia. Gdy wracałem z pracy, nad Krakowem świeciło już słońce. Umiarkowana temperatura sugerowała, że dobry to czas na rowerową przejażdżkę. Jednak musiałem poczekać do wieczora, bo wcześniej byłem umówiony w szkole na spotkaniu rodziców dzieci, które we wrześniu ostatecznie pożegnają dzieciństwo, stając się trybikami w maszynie edukacji.
Wizyta w szkole dała mi temat do rozważań podczas planowanej przejażdżki, przekonując mnie, że duch Barei nie ginie w narodzie. Przykład? Proszę bardzo. Jakiś kilometr od szkoły jest piękny nowy basen. Czy dzieci będą z niego korzystać? Ależ skąd. Akurat z tym basenem miasto nie podpisało stosownej umowy i dzieci będą jeździć na obiekt położony kilka kilometrów dalej. Kto za to zapłaci? Głupie pytanie. Oczywiście, że rodzice. Inny przykład? Do końca roku będzie jeszcze działać szkolna stołówka. A potem nie wiadomo. Miasto uparło się, żeby zlikwidować stołówki i zastąpić je cateringiem. Efekt? Cena obiadu podawanego w styropianowych pojemnikach wzrośnie przynajmniej o 50%. Ochrona w szkole? Zbędny drobiazg. Wystarczą kamery na zewnątrz budynku. Oddzielne wejście dla uczniów podstawówki i gimnazjum i związane z tym dwa etaty woźnych? Toż to skrajna rozrzutność! To może w ogóle zastąpić szkołę e-learningiem i niech dzieciarnia siedzi w domu? Dopiero będą oszczędności! Przykre, że to wszystko dzieje się w mieście, które lekką ręką wyłożyło kilkaset milionów złotych na najbrzydszy budynek Krakowa, czyli stadion Wisły.
Na koniec wrócę do przejażdżki, bo znowu ktoś wielce spostrzegawczy raczy przypomnieć mi, że jest to blog rowerowy ;). Warunki do jazdy były prawie idealne. Prawie, bo troszkę przeszkadzał zachodni wiatr. Jeździłem głównie po mieście i nareszcie miałem okazję „przetestować” ścieżkę rowerową na północnych wałach wiślanych od Przegorzał do ulicy Mirowskiej. Mam nadzieję, że już wkrótce (to pojęcie względne) ścieżka ta będzie zaczynać się już w okolicach Salwatora.