Po świętach
Minęły prawie trzy tygodnie od ostatniej przejażdżki. Zimowy rower spokojnie wisiał na ścianie, a podstawowy czekał i ciągle czeka na złożenie. Świat mojej rowerowej pasji zwolnił swoje obroty, jakby w oczekiwaniu, aż wszystkie zaniedbane niegdyś sprawy ruszą wreszcie naprzód, dogonią go, by od tej pory wzajemnie się uzupełniać, tworząc scenografię życia.
Wiele dobrego wydarzyło się przez te trzy tygodnie, co pozwala z nadzieją spojrzeć w przyszłość - tę bliższą i tę dalszą. Ukoronowaniem były święta spędzone w gronie wszystkich najbliższych memu sercu osób. Pogoda przypominała raczej Boże Narodzenie, więc z przymusu spędziliśmy większość czasu w czterech ścianach, co wiązało się z ryzykiem przedawkowania kalorii. Jednakowoż grzechem byłoby nie zakosztować specjałów wszelakich, więc smakowałem je do woli. Skutkiem owego zachowania była „lekka” ociężałość, z której postanowiłem się dzisiaj wyleczyć.
Korzystając z ciepłego, acz wietrznego dnia, wybrałem się na popołudniową przejażdżkę po Krakowie. Na podobny pomysł wpadło wielu innych rowerzystów, więc miejscami był całkiem spory ruch. Jadąc przez miasto, niejako przy okazji starałem się dostrzec pierwsze oznaki prawdziwej wiosny i faktycznie zauważyłem na niektórych drzewach nieśmiałe zalążki zieleni, co pozwala sądzić, że już wkrótce cały świat dookoła będzie pełen radosnych barw.
Impresja z Bonarki