W zamyśleniu
Popołudniu pierwsze skrawki błękitu nad Krakowem pokonały chmur zasłonę. Zrobiło się nieco cieplej, a uwolnione promienie słońca zaczarowały blaskiem przyrodę, która wciąż zdaje się być pogrążona w zimowym śnie. Wracając z pracy i będąc świadkiem słonecznego renesansu, pomyślałem, że dobry to czas, aby opuścić na chwilę mieszkanie, które tak naprawdę ożywa jedynie raz na dwa tygodnie i wybrać się na małą przejażdżkę.
Po krótkiej chwili przygotowań wyruszyłem więc przed siebie. Zachód słońca miał nastąpić dopiero przed osiemnastą, a więc miałem chwilę czasu, aby cieszyć się ciepłem i widokiem złotej gwiazdy. Pogrążony w myślach jechałem na zachód, by chociaż przez chwilę znaleźć się bliżej miejsca, w którym od dawna znajduje się moje serce. Tęsknota jest przedziwnym uczuciem, które spowalnia czas. Wolno mijają kolejne godziny w oczekiwaniu na krótkie chwile spełnienia. Jadąc, miałem nadzieję, że szybciej poruszać się będą wskazówki zegara, a to dzieje się zawsze wtedy, gdy robimy to, co nas cieszy. Jechałem więc przed siebie, a czas znowu zaczął płynąć właściwym rytmem. Obok mnie Królewskie Miasto tętniło popołudniowym życiem. Z wolna zaczął zapadać zmrok. Rzuciwszy ostatnie spojrzenie w kierunku zachodzącego słońca, starałem się dostrzec w nim obrazy z moich marzeń. Nadszedł czas, aby wracać. W zamyśleniu pokonywałem ostatnie kilometry. Pilot otworzył bramę. Ostatnie kilkadziesiąt metrów i… czas znów się zatrzymał.