Skrawki błękitu
Tradycyjnie już, wczesnym popołudniem wybrałem się na przejażdżkę. Pogoda była zupełnie inna niż wczoraj. Było co prawda chłodno i pochmurnie, ale nie padało. Pomiędzy chmurami widziałem przestrzenie błękitu, a w pewnym momencie pokazało się nawet słońce i pozostało ze mną do samego zachodu. Sama przejażdżka była dosyć standardowa. Najpierw pojawiłem się w okolicach Podgórza, potem pojechałem na Salwator, okrążyłem Błonia, przez Wolę Justowską dotarłem do ulicy Orlej, zjechałem do Mirowskiej, przejechałem na drugi brzeg Wisły, wróciłem na Podgórze i przez Rybitwy dojechałem do domu.