Po deszczu
Dzisiaj miało być sucho, ale gdy przygotowywałem się do popołudniowej przejażdżki, zaczął padać deszcz. Opady były krótkie i niezbyt intensywne, lecz nie było szans, aby ulice szybko stały się suche. Kolejny raz jechałem więc po mokrej nawierzchni, skutecznie pokrywając rower warstwą brudu. Nie przejmuję się tym, bo to pewnie jedna z ostatnich przejażdżek tym rowerem i lada dzień przesiądę się na gorszy, „zimowy” sprzęt.
Jeździłem wyłącznie po mieście. Krakowskie mosty przyozdobione są świąteczną iluminacją, ale mam wrażenie, że w tym roku jest ona znacznie skromniejsza. Kryzys. I to nie tylko ten, o którym media trąbią przez 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu, ale także ten nasz, swojski, krakowski. Włodarzom Grodu Kraka udało się stworzyć 150-milionową dziurę w budżecie miasta, a teraz kombinują jak ją załatać i szukają oszczędności. Sylwestra nie będzie, światełek mniej, mówi się, że gdy spadnie śnieg, to sobie będzie leżał, dopóki kierowcy go nie rozjeżdżą. Jechałem więc sobie przez ciemne, smutne, mokre i chłodne miasto zadając pytanie „Quo Vadis Cracovia”…