W smogu
Późnym popołudniem, lub jak kto woli wczesnym wieczorem wymknąłem się z domu. Oczywiście było już ciemno. Dni są przecież tak krótkie i przez kolejny miesiąc będą coraz krótsze. Włączyłem pulsujące oświetlenie i zniknąłem w mroku. Przemierzałem krakowskie ulice i ścieżki rowerowe, napawając się widokiem pulsującego wieczornym życiem miasta, oddychając toksycznym powietrzem, którego całun przykrywa królewski gród od wielu dni. Poruszałem się niespiesznie, rejestrując wzrokiem kolejne klatki wieczornego zgiełku. Zachodni wiatr utrudniał nieco jazdę, ale w drodze powrotnej stał się moim sprzymierzeńcem.