Popołudniowa przejażdżka
Po kilkudniowej przerwie wybrałem się na przejażdżkę. Wyruszyłem wczesnym popołudniem. Dopóki słońce gościło na niebie, było stosunkowo ciepło. Potem z każdą chwilą robiło się coraz chłodniej. Mimo tego jechało się bardzo sympatycznie i nie miałem ochoty, aby szybko wracać do domu.
Pierwsza część trasy wiodła mniej więcej wzdłuż ulicy Wielickiej do Zabłocia. Piszę „mniej więcej” bo oczywiście nie jechałem ulicą, ale korzystałem z różnych „skrótów”. Potem przejechałem przez Most Kotlarski, Rondo Kotlarskie, Rondo Grzegórzeckie i skręciłem w Lubomirskiego. Tutaj czekała mnie mała niespodzianka w postaci czarnej hondy zaparkowanej tak, że zastawiała dokładnie całą ścieżkę rowerową. Jadący przede mną rowerzysta nie wytrzymał nerwowo, zsiadł z roweru i włożył kartkę z „pozdrowieniami” za wycieraczkę. Żałuję trochę, że nie zrobiłem zdjęcia i nie zapisałem numeru rejestracyjnego.
Potem przejechałem pod Dworcem Głównym, dotarłem do Wrocławskiej, skręciłem w Łokietka i dojechałem aż do skrzyżowania z ulicą Gaik, która doprowadziła mnie do Jasnogórskiej. Ulicami Ojcowską, Na Polach i Pejzażową dojechałem do Pasternik. Zjechałem do Rząski, a z niej do ulicy Balickiej. Przejechałem przez Balice i Kryspinów, a ulicą Księcia Józefa dotarłem do Orlej. Jeszcze tylko zjazd do Mirowskiej, przejazd przez Wisłę i standardowa trasa po wałach z powrotem w okolice Mostu Kotlarskiego. Nie byłem zmęczony, więc pojechałem dalej na wschód ciągiem ulic Herlinga-Grudzińskiego, Klimeckiego, Kuklińskiego, Lipską, Surzyckiego, Rybitwy, Botewa. Skręciłem w Półłanki. Jeszcze tylko sześć kilometrów i byłem w domu.