Mgła
Biały całun spłynął na miasto, niepostrzeżenie wślizgnął się w każdy zaułek, zawładnął całą przestrzenią. Miliony maleńkich kropelek zdają się wołać mnie, prosić, bym wniknął w magiczny ocean. Nie mogę się temu oprzeć, to jest silniejsze ode mnie…
Noc i mgła. Czerń i biel gdzieniegdzie pobłogosławione światłem nielicznych latarni. Zamarły odgłosy cywilizacji, ucichły silniki samochodów, gwar rozmów rozpłynął się w bezmiarze nieskończoności. Cisza. Tutaj jestem tylko ja i delikatny szum opon na wilgotnym asfalcie. Krótki pisk. GPS informuje mnie, że utracił kontakt z satelitą. Po chwili prędkościomierz odmawia posłuszeństwa. Zegar zatrzymuje się. Jestem dziwnie spokojny choć nie wiem, gdzie jestem i… kiedy jestem.
Przy drodze widzę znajomą postać. Nie, nie mogę się mylić, ale to przecież niemożliwe. Ile to już lat? Osiem? Tato uśmiecha się do mnie. Chciałbym zatrzymać się, przecież tak wiele mam do opowiedzenia, tak dużo wydarzyło się przez te lata, ale nie mogę, palce nie potrafią zacisnąć się na hamulcach, muszę jechać wciąż przed siebie, dalej i dalej. Odwracam się w samą porę by dostrzec jeszcze uniesioną w pozdrowieniu rękę i znów jestem sam.
Okruchy wspomnień, echa minionych dni, twarze tych, co odeszli. Dzisiaj tak wyraźne, choć wokół mgła i mrok. Tęsknota, żal, ale i nadzieja. Nieodgadniona więź pomiędzy tym a tamtym światem.
Krótki pisk. Jest już satelita, a zegar ponownie odmierza czas. Coraz wyraźniej słyszę szum, wokoło przesuwają się światła, klakson samochodu ostatecznie przerywa ciszę. Czas wracać do domu…
Most Piłsudskiego