Szarość
Szaro i zimno było dzisiaj w Krakowie. To znak, że listopad coraz bliżej. Coraz mniej liści na drzewach, a coraz więcej pod kołami roweru. Pogoda nie zatrzymała mnie w domu i popołudniu wyruszyłem na przejażdżkę. Wschodni wiatr potęgował uczucie chłodu. Pewnie dlatego nie spotkałem wielu rowerzystów.
Zanurzyłem się we wszechobecną szarość. Przypomniała mi lata osiemdziesiąte. Wtedy w Polsce był prawdziwy kryzys, przy którym obecne zawirowania w gospodarkach są ledwie drobnym tąpnięciem. W zasadzie niczego nie było, sklepy świeciły pustkami, żywność reglamentowano, nieliczne latarnie rozświetlały wieczorny mrok. Wszędzie królowała szarość. Minęło ponad dwadzieścia i tamte problemy odeszły w mrok historii. Ulice krzyczą feerią świateł, wokoło tańczą kolory i gra muzyka. Jednak czasem odnoszę wrażenie, że to tylko parawan skrywający miałkość współczesności. Coś na kształt błyszczącego opakowania chińskiego produktu, który okazuje się bublem. W szarej rzeczywistości lat osiemdziesiątych spotykałem „kolorowych” ludzi, mających pasje, aspiracje, wspaniałe marzenia. Prawdziwe osobowości. A teraz? Teraz za kolorowym szyldem naszych czasów kryje się wiele nudnej, prozaicznej, banalnej szarości.
Szary październikowy dzień