Dziwny jest ten… kraj
Zazwyczaj tego unikam, ale od czasu do czasu zdarza mi się skomentować jakieś wydarzenie. Pod względem plenerów dzisiejsza przejażdżka nie była specjalnie atrakcyjna, więc jest to dobry moment, aby napisać kilka słów o czymś innym, niezwiązanym z rowerami, ale dotyczącym komunikacji.
W ostatnich dniach zdarzyły się dwie tragedie. O pierwszej słyszeli wszyscy. Wykolejenie pociągu relacji Warszawa – Katowice na bieżąco komentowały media, na miejscu katastrofy pojawił się Premier i minister zdrowia. Prokuratura błyskawicznie przystąpiła do działania, z nadświetlną prędkością, której pozazdrościłaby nawet komisja Tatiany Anodiny, ustaliła, że przyczyną wypadku była nadmierna szybkość. Na koniec wnioskowała o areszt dla załamanego całą sytuacją maszynisty, a sąd podzielił to zdanie.
Drugi dramat był nieco mniej medialny. W Celestynowie policjant usiłował zatrzymać szalejącego motocyklistę. Ten zawrócił, zgasił światła, po czym wjechał w funkcjonariusza, zabijając go na miejscu. Sprawcę ujęto, prokurator wnioskował o areszt tymczasowy, ale w tym przypadku sąd był innego zdania i bandyta cieszy się wolnością.
Doprawdy trudno doszukać się sensu. Aresztuje się człowieka, który być może spowodował wypadek, ale z pewnością nie zrobił tego celowo. Być może miał chwilę słabości, która niestety kosztowała czyjeś życie, ale przecież trudno doszukiwać się w tym znamion premedytacji. Obawa, że podejrzany będzie mataczyć? A niby jak? Ale sąd wiedział lepiej. Tenże sąd w drugim wspomnianym przypadku nie ma żadnych obaw, a sędzia z rozbrajającą szczerością mówił w wywiadzie, że zeznania świadków nie przesądzają o winie podejrzanego. Jeśli zeznania innych policjantów nie są wiarygodne, to sam już nie wiem, komu można wierzyć? Księdzu Natankowi?