Popołudniu południowym szlakiem
Dzisiaj miałem ochotę trochę się pomęczyć i dlatego od razu skierowałem się do Wieliczki, która nie jest bynajmniej położona na równinie. Podjazdy są gwarantowane i oto wszakże chodziło. Metr za metrem, oddech za oddechem, kropla potu za kroplą, wspinałem się na kolejne wzniesienia, by na szczycie złapać trochę więcej tchu i delektować się zjazdem. Ledwo tętno wracało do spokojnego rytmu, rozpoczynał się kolejny podjazd i cała zabawa powtarzała się. Przemierzałem podkrakowskie wioski położone na południu, potem wróciłem do miasta, a konkretnie na Górę Borkowską i ulicą Zawiłą podążyłem w kierunku Skawiny. Przez Podgórki Tynieckie dotarłem do Tyńca a potem też nie poszedłem na łatwiznę i zamiast wrócić wzdłuż Wisły, skierowałem się na ulicę Orlą i dojechałem do obserwatorium. Dalej było już w miarę spokojnie. Przejazd przez Wolę Justowską, Błonia, Stare Miasto. Zdecydowanie za płasko – pomyślałem i na koniec „zaliczyłem” jeszcze Bonarkę. I tak oto mogłem przekuć moje dzisiejsze emocje na energię w czystej, ekologicznej i zdrowej postaci.