Z ziewaniem w tle
Wczorajsza noc minęła zbyt szybko i słowo „kawa” było jednym z najważniejszych w dniu dzisiejszym. Przez głowę przeszła mi myśl, aby w związku ze wzmożonym ziewaniem, podarować sobie popołudniową przejażdżkę. Cóż. Pomysł z góry był skazany na niepowodzenie. Już taką mam naturę, że jeśli czymś się pasjonuję, to poświęcam się temu w całości, czyli mam autentycznego „hopla” lub inaczej mówiąc, zupełnie mi odbija ;).
A zatem wybrałem się na przejażdżkę, chociaż byłem pewien, że będzie raczej krótka a już z pewnością podaruję sobie wszelkie większe podjazdy – wszak wczoraj był ich pod dostatkiem. Tymczasem jechało mi się świetnie. Nie czułem zmęczenia, ani po wczorajszych „wspinaczkach”, ani po kiepsko przespanej nocy. Duża w tym zasługa dzisiejszej pogody. Temperatura była optymalna do jazdy, wiatr też był umiarkowany, chociaż miejscami dawał o sobie znać.
A to jest bardziej dosłowna forma „odbicia” ;)