Nowe barwy
Do tej pory jakoś udawało mi się zachować neutralność w dziedzinie ubioru. Nie startuję w zawodach, a nawet gdybym startował, to moim jedynym sponsorem byłbym ja sam. Nie miałem zatem ani potrzeby ani ochoty aby reklamować banki, sieci komórkowe, koncerny paliwowe, itp. Amatorstwo w czystej postaci. Dzisiaj jednak zrobiłem wyjątek.
Za czasów mojego dzieciństwa sytuacja była klarowna. Pod wieloma względami. Także w kwestii telewizji. Program 1, program 2 i… to wszystko. Halo najmłodsi rowerzyści! Dacie wiarę? 2 (słownie: dwa) programy. I nie całą dobę tylko góra kilkanaście godzin w ciągu dnia. Człowiek miał więc czas na mnóstwo innych zajęć. Można było, na przykład spotkać się z kumplem, co dzisiaj jest niewyobrażalne, bo przecież jest Skype lub GG. Ale wróćmy do telewizji. W gąszczu nudnych programów, mniej lub bardziej indoktrynujących, z czasem pojawiły się perełki, z których najbardziej pamiętam „Sondę”. Według mnie, to absolutny numer jeden tamtych czasów w dziedzinie popularyzacji nauki. Okrutny los sprawił, że w jednej chwili odeszli od nas Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński i już nigdy później nie powstał żaden program, który budziłby takie emocje, jak Sonda.
Zmieniły się czasy, zmieniła się telewizja. Powstały kanały komercyjne, pojawiła się najpierw kablówka a potem telewizja cyfrowa. Kuriozum tego stanu rzeczy polega na tym, iż czasem mam wrażenie, że wraz ze wzrostem liczby programów, coraz mniej ciekawych rzeczy jest do oglądnięcia. Ale na szczęście są chlubne - przynajmniej moim zdaniem – wyjątki. Ciekawość, dociekliwość, miłość do nauki i techniki wyrażana kiedyś poprzez pilne oglądanie wszystkich odcinków Sondy, spowodowała, że szczególnie lubię kanały tematyczne, poświęcone nauce. BBC Knowledge, National Geographic, History oraz oczywiście Discovery Channel. W zasadzie ze wszystkich stu kilkudziesięciu kanałów wystarczyłoby, żebym miał dostęp do tych kilku tematycznych. Reszta jest zbędna.
I zatoczywszy koło, powracam do… koszulek teamowych. Dzisiaj z czystym sumieniem włożyłem na siebie koszulkę Discovery i mam nadzieję, że razem z nią będę cały czas „odkrywał” nowe uroki aktywnego spędzania wolnego czasu.
Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze, że dzisiaj najpierw eksplorowałem Wiślaną Trasę Rowerową od Kładki Bernatka do toru kajakowego a potem, żeby nie było za łatwo, wyjechałem do Lasku Wolskiego. W drodze powrotnej „zahaczyłem” jeszcze o Kopiec Kościuszki a potem był już wyłącznie asfalt miejskich ulic.
To też jest pasja i niezła przygoda, ale dla pełni wrażeń jest potrzebna górska, rwąca rzeka.
Ja i mój rumak...
…oraz tajemnicza blondynka i jej rumak w Lasku Wolskim.