Pierwszy dzień wiosny a Libia i Japonia
Nadeszła długo wyczekiwana wiosna. Na razie tylko kalendarzowa, ale nie można mieć wszystkiego od razu. Oczywiście nie odmówiłem sobie przyjemności przejażdżki w ten pierwszy wiosenny dzień. W porównaniu z wczorajszym dystansem, dzisiejsza trasa nie była specjalnie długa, ale w powszedni dzień nie mam rzecz jasna tyle czasu, co w weekend.
Przemierzając samotnie kolejne kilometry myślałem sobie o dwóch głównych medialnych tematach ostatnich dni. Interwencja w Libii i trzęsienie ziemi w Japonii. Wbrew pozorom i jeden i drugi temat ma związek z rowerami, ale po kolei.
Na początek Libia. Naiwny ten, który sądzi, że podjęta po krótkiej naradzie decyzja w sprawie interwencji militarnej, to ukłon w stronę ludności cywilnej tego afrykańskiego kraju. Bzdura. Chodzi tylko i wyłącznie o interesy a konkretnie o ropę naftową. Głowę położę pod topór, że gdyby bogactwem naturalnym Libii był wyłącznie pustynny piach, to choćby Kadafi wymordował połowę narodu, społeczność międzynarodowa ograniczyłaby się co najwyżej do wypowiedzenia zdania: „Be Kadafi, niegrzeczny Kadafi. My ostrzegać Kadafi, jak nie być grzeczny, to my się poskarżyć pani”. Dowody? Proszę bardzo. Czad, Somalia, Sudan, Uganda. Tysiące ofiar wśród ludności cywilnej. Jakoś nie widać tam ani F-16 ani Tomahawk’ów. Cóż. Nie ma ropy, nie ma interesu, nie ma interwencji. Póki co benzyna drożeje a ja staram się znaleźć plusy takiego stanu rzeczy. Znalazłem przynajmniej jeden. Droższa benzyna to trochę mniejsze natężenie ruchu a więc i nieco czystsze powietrze, które wdycham ja rowerzysta.
W sumie to nas cyklistów bardziej powinna dotknąć tragedia w Japonii. Pomijając kwestie ludzkich dramatów, kolosalnych zniszczeń, skażenia radioaktywnego a skupiając się – podobnie, jak w przypadku Libii – na wątku gospodarczym, należy zauważyć, że osprzęt wielu jeśli nie większości rowerów pochodzi z kraju kwitnącej wiśni. Czy aby teraz nie podrożeje? I to jest dla mnie o wiele bardziej interesujące niż libijska ropa.
A teraz złóżmy razem te dwa wątki w jeden czarny scenariusz. Tak. Osprzęt podrożeje z dwóch powodów. Po pierwsze, bo jest z Japonii. Po drugie, bo trzeba go jakoś przetransportować a do tego potrzebna jest ropa z Libii. Brr… I tak oto dochodzę do dramatycznego wniosku, że to, co wzbudziło mój niesmak dwa akapity wyżej, biorąc pod uwagę moje partykularne interesy, było ze wszech miar słuszne.
Dziwne zaiste myśli jak na pierwszą wiosenną przejażdżkę…