Niedziela
Dzisiaj było jeszcze cieplej niż wczoraj. Korzystając z niedzieli, tłumy spragnionych wiosny ludzi ruszyły na spacery całymi rodzinami. Nadwiślańskie bulwary wyglądały niczym ulica Floriańska w szczycie turystycznego ruchu. Piesi jak to piesi, zajmowali z reguły całą szerokość chodnika, nie zwracając uwagi na coś tak prozaicznego, jak ścieżka rowerowa. Nie chcąc nabawić się bąbla na palcu, zrezygnowałem z używania dzwonka i jakoś udało mi się dojechać w okolice ulicy Tynieckiej, gdzie było już zdecydowanie luźniej. Jadąc do Tyńca Wiślaną Trasą Rowerową, spotykałem już głównie rowerzystów. Było ich (nas) tak wielu, że jeśli jeszcze ktoś miał wątpliwości, czy nowy sezon rozpoczął się, to dzisiaj zostały rozwiane.
Tradycyjnie zatrzymałem się na chwilę przy torze kajakowym. Posiedziałem chwilę delektując się promieniami słońca i podmuchami ciepłego wiatru. Ruszyłem dalej. Jadąc ulicą Obrony Tyńca minąłem ulice Danusi Jurandówny oraz Maćka z Bogdańca. Jeśli kogoś to interesuje, to nieopodal znajduje się ulica Juranda ze Spychowa. W Krakowie jest też ulica Zbyszka z Bogdańca, ale zupełnie w innej części miasta. Z oczywistych powodów nie ma tylko ulic noszących imiona krzyżackich rycerzy.
Ulica Pogórki Tynieckie doprowadziła mnie do Kozienickiej, na której zaliczyłem „małą górską premię”. Pozostała część przejażdżki wiodła już przez miasto. Do domu dotarłem po ponad dwóch godzinach jazdy.
(Tor kajakowy przy Stopniu Wodnym Kościuszko)