Okruchy dnia
Po niespełna tygodniowej przerwie wyruszyłem dzisiaj na trasę. Wyjechałem przed siedemnastą a więc udało mi się złapać trochę popołudniowego słońca. Z każdym dniem będzie go teraz coraz więcej i dobrze. Oczywiście wiosny jeszcze ani nie widać, ani nie słychać, ani nie czuć. Na całej trasie miałem ujemną temperaturę, co jednak wcale mi nie przeszkadzało, nie licząc nosa. Mam problem ze śluzówkami, które po prostu w niższych temperaturach wymagają częstego obcowania z chusteczkami do nosa.
Dzisiaj nie skierowałem się od razu ku miastu, ale południowymi szlakami dotarłem do Tyńca, gdzie nad Wisłą spędziłem krótką chwilę na kontemplowaniu ostatnich odblasków zachodzącego słońca. Potem standardowo przemierzyłem Wiślany Szlak Rowerowy aż do Dębnik i w następnej kolejności pokręciłem się trochę po Starym Mieście, aby w końcu wrócić do punktu wyjścia.
(Zachód słońca widziany z ulicy Droga Rokadowa)
(Okruchy dnia nad Wisłą w Tyńcu)