Naprawdę nie dzieje się nic
Już dawno zapadła noc a ja siedzę i usiłuję cokolwiek napisać o dzisiejszej przejażdżce. Jednak w mojej głowie, na co dzień niespokojnej, po której zazwyczaj krążą tysiące pomysłów, teraz jest pustka i cisza. Żadnych pomysłów. Zero.
O czym mógłbym napisać? Że mój GPS przeżył upadek na asfalt i nawet się nie zarysował? Że kierowca samochodu dostawczego Poczty Polskiej uznał, że dwadzieścia centymetrów odstępu od wyprzedzanego rowerzysty w zupełności wystarczy? Że jadąc od toru kajakowego udawałem nietoperza, bo oświetlenie na wałach wiślanych istnieje jedynie w snach?
Nadal pustka…
A może powinienem napisać o mojej rowerowej samotności? W styczniowe wieczory nie spotyka się wielu rowerzystów na trasie. Od czasu do czasu potrzebuję znaleźć się niczym Shrek w swojej samotni i żaden Lord Farquaad nie ma do niej wstępu.
Nic…
Wkładam płytę do odtwarzacza. Naciskam przycisk na pilocie. W rytm nocy wpływają pierwsze takty, wkradają się pierwsze słowa:
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę (…)
Trasa w formacie GPX
(Erem Kamedułów widziany z okolic toru kajakowego)
(Skałka)
(Most Piłsudskiego)