Przejażdżka pod gwiazdami
Dopiero około siedemnastej wskoczyłem na rower. Na polu – przypominam, że w Małopolsce nie używa się sformułowania „na dworze” - panował już wieczorny mrok rozpraszany nieco przez księżyc zmierzający ku pełni. Niebo było bezchmurne, więc poza księżycem widoczne były gwiazdy. Może nie tak liczne jak te, które można ujrzeć w górach, gdzie powietrze jest czystsze i bardziej przejrzyste, ale i tak stanowiły sympatyczną oprawę dzisiejszej przejażdżki. Nie było już tak ciepło jak wczoraj, ale dodatnia temperatura w środku zimy jest wystarczającym powodem, aby nie narzekać na chłód.
Najpierw przez Kurdwanów dotarłem w okolice Bazyliki Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Potem przez Kapelankę dojechałem do ulicy Tynieckiej i nad Wisłę. Przez Most Zwierzyniecki przedostałem się na Salwator a potem dotarłem na Błonia i pozwoliłem sobie na zrobienie jednego okrążenia największego „trawnika” nowoczesnej Europy. Przejechałem przez ulicę Piłsudskiego, Podwale, Dunajewskiego, Basztową, Westerplatte, Kopernika. Potem skierowałem się do Nowej Huty, dotarłem do Mogiły, przemknąłem przez Most Wandy, minąłem Rybitwy i po kilku kilometrach byłem już w Bieżanowie, skąd do domu miałem już przysłowiowy rzut beretem. Beretem z antenką rzecz jasna ;).
Była to więc kolejna miejska przejażdżka i prawdę mówiąc tęsknię już trochę za dłuższymi wyprawami poza miasto. Na to jednak muszę jeszcze trochę poczekać. Tymczasem od środy zapowiadany jest powrót zimy…
(Kościół i Klasztor Sióstr Norbertanek na Salwatorze)
(Most Dębnicki widziany od strony Parku Dębnickiego)