Słona przejażdżka
Miałem czysty rowerek. Nawet po wczorajszej przejażdżce był tylko trochę przyprószony piaskiem, ale był czysty. Do dzisiaj…
Odwilż ma wiele plusów i przynajmniej jeden minus. Wszystko zdaje się płynąć, a to co płynie nie wygląda bynajmniej jak górski, krystalicznie czysty strumień. To jeszcze pół biedy. Każdy pojazd jadący po czymś takim zamienia ów płyn w mgiełkę, która pokrywa wszystko, co porusza się za nim. Zawsze denerwowało mnie, że notorycznie muszę używać spryskiwacza, aby w takich warunkach utrzymać w czystości przednią szybę samochodu. Dzisiaj to ja byłem szybą!
Pokręciłem się zatem po okolicy a owocem przejażdżki był kilogram soli, który przywiozłem na sobie do domu. Wolę nie myśleć ile soli przywiózł mój rower. Stoi teraz w przedpokoju i schnie a jutro pewnie powędruje do wanny. No chyba, że zamiast kąpieli w łazience znowu zafunduję mu kąpiel w ulicznej solance. Przecież to dopiero początek odwilży.
Ostatecznie jednak nie będę narzekał. Przecież sam chciałem pojeździć właśnie w takich warunkach. Wiedziałem, że tak będzie i tak właśnie było, a więc dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem. Czy żałuję? Ależ skądże! Jeżdżę bo lubię. Koniec. Kropka.
(Most Dębnicki i uciekające słońce)
(Most Zwierzyniecki w wieczornym klimacie)