Po Krakowie
W nocy spadło trochę śniegu. Niewiele, ale wystarczająco dużo, aby drogowcy nie zdążyli ruszyć bocznych ulic. Pamiętając odkryte wczoraj prawa, starałem się zachować ostrożność.
Wyruszyłem przed trzynastą. Przejechałem przez Wielicką i Podłęską a potem skróciłem sobie drogę uliczkami osiedlowymi i dotarłem do ulicy Łaczka. Ostrożnie zjechałem w dół i skręciłem w ulicę Lipowskiego całkowicie pokrytą śniegiem, spod którego tu i ówdzie złowieszczo błyskał lód. Żółwim tempem pokonałem ten fragment trasy i dotarłem do Popiełuszki, aby po chwili dojechać do Bieżanowskiej i szybko skręcić w Półłanki. Ulica ta zaprowadził mnie aż za Wisłę, ale przez Most Wandy wyjątkowo przejechałem drogą dla rowerów, który przypominała raczej fragment trasy Justyny Kowalczyk niż trakt dla cyklistów. Ulica Klasztorna a potem Bulwarowa doprowadziły mnie na osiedle Sportowe, gdzie skręciłem w Wojciechowskiego a następnie w Mościckiego.
Naprzeciwko Teatru Ludowego skręciłem w Obrońców Krzyża, minąłem Arkę Pana, gdzie właśnie skończyła się msza i tłum wiernych wierząc w moc Anioła Stróża dziarsko przechodził przez ulicę na czerwonym świetle. Dotarłem do Ronda Hipokratesa i niedługo potem skręciłem w Dunikowskiego, która doprowadziła mnie do osiedla Dywizjonu 303. Tam pokręciłem się trochę a następnie ulicą Dąbrowskiej dotarłem do Alei Jana Pawła II. Tutaj początkowo skorzystałem z drogi dla rowerów, ale rychło pożałowałem tej decyzji. Po kilku minutach walki ze śniegiem dałem za wygraną i zaraz za skrzyżowaniem z Nowohucką wjechałem na ulicę. Jana Pawła II doprowadziła mnie do Mogilskiej. Przejechałem pod rondem i jadąc Lubomirskiego oraz Wita Stwosza dojechałem w okolice dworca PKP. Przejechałem tunelem, ulicą Pawią, Aleją Słowackiego i Kamienną. Potem przez park do Prądnickiej a następnie Wrocławską do Świętokrzyskiej.
Dobrze mi się jechało, więc zamiast wracać już do domu, skręciłem w Mazowiecką a potem w Racławicką i Kazimierza Wielkiego. Przejechałem przez Aleje i jadąc ulicami Łobzowską i Garbarską dotarłem do Dunajewskiego. Teraz jechałem wokół Plant ulicami Podwale i Straszewskiego. W końcu dotarłem pod Wawel. Okrążyłem go i zatrzymałem się na krótki wypoczynek nad Wisłą u wylotu ulicy Bernardyńskiej.
Tam są schody, które prowadzą w dół na Bulwary Wiślane. Z tymi schodami wiążą się jedne z moich najpiękniejszych wspomnień. Kiedyś pewnie o tym napiszę. A może nie? Może już zawsze pozostanie to moją tajemnicą?
Spod Wawelu dotarłem w okolice Jubilatu, wjechałem na Zwierzyniecką i skręciłem w ulicę Powiśle. Potem przejechałem przez Plac na Groblach i ponownie dotarłem do Straszewskiego. Znów okrążyłem Planty i dojechałem aż pod Dworzec Główny, gdzie skręciłem w Westerplatte a następnie w Kopernika. Ulica ta ma równy kilometr, po przejechaniu którego znalazłem się na Powstania Warszawskiego. Dojechałem do Ronda Grzegórzeckiego, przejechałem przez Most Kotlarski, skręciłem w ulicę Zabłocie. Ulicą Na Zjeździe dotarłem do Limanowskiego a potem było już z górki. Wielicka, Bieżanowska, Ściegiennego, Teligi, Kurczaba, Jerzmanowskiego, Wielicka.
Dotarłem do domu. Żal było spojrzeć na rower, cały oblepiony śniegiem zmieszanym z brudem i solą. Sól bynajmniej nie ma zbawiennego wpływu na mechanizmy roweru. Zanim więc odwiesiłem rower, włożyłem do go wanny i starannie spłukałem. Potem musiałem szorować wannę, ale to już inna historia…
(Wisła w okolicach Wawelu)
(Wawel zimową porą)
(Czarno na białym)
(Biało na czarnym)