Mielenie i pryszcze
Dzisiejsza jazda była całkowitym przeciwieństwem tej wczorajszej.
Energia gdzieś uleciała, nie miałem pomysłu na trasę, po drodze także nie
wpadłem na żaden sensowny pomysł i cała wyprawa zamieniła się w rutynowe „mielenie”
kilometrów. W sumie to były kłopoty na własne życzenie, bo po pracy nie chciało
mi się tracić czasu na zjedzenie choćby lekkiego obiadu. W dodatku mam
wrażenie, że powraca siodełkowy koszmar, ale w zupełnie nowej odsłonie. Tym
razem nie chodzi o niewygodę, bo Fizik Antares jest naprawdę komfortowym
siodełkiem. Niestety od kiedy go używam, mam problem z… pryszczami, które
notorycznie pojawiają się ciągle w tym samym, mało ciekawym miejscu. Próbowałem
już przeróżnych środków, ale żaden nie okazał się w 100% skuteczny. Najlepszą
metodą okazało się użycie zwykłego plastra opatrunkowego, ale to też raczej
łagodzi skutki, aniżeli leczy przyczyny. Obawiam się, że czeka mnie powrót do najstarszego
i sprawdzonego siodełka Selle Italia SLR Flow.