Lubię takie dni
Dokąd mam dzisiaj pojechać? Wczesnym popołudniem zadałem sobie to
standardowe pytanie. Rozważałem różne koncepcje, ale w końcu nie zdecydowałem
się na żadną z nich, co oznaczało, że kolejny raz będę musiał improwizować. To
nie zawsze się sprawdza, ale akurat dzisiaj był to strzał w dziesiątkę…
Czekając na przyjście jakiegoś dobrego pomysłu, rozpocząłem od
pagórków w Kosocicach. Szło nieźle, więc przyszło mi do głowy, że dobrze będzie
pojechać do Wieliczki i zaliczyć podjazd do Sierczy. Tak też uczyniłem, a gdy
już byłem na górze, pomyślałem, że nie zaszkodzi zmierzyć się z kolejnym
podjazdem, tym razem na Chorągwicę. Pomimo faktu, iż jechałem pod wiatr, czułem
się całkiem dobrze i dość szybko zameldowałem się na szczycie. To oczywiście
nie był koniec zmagań ze wzgórzami, bo te otaczały mnie ze wszystkich stron.
Zjechałem z Chorągwicy, wspiąłem się do Bukowca, a potem pojechałem na południe
do Dobranowic. Potem dotarłem do Huciska, gdzie zmierzyłem się z kolejnym
podjazdem. Nadal czułem się dobrze i wciąż było mi mało, więc gdy już zjechałem
do drogi 967, pomyślałem, że chociaż jej nie lubię, bo jest stosunkowo wąska i dość
ruchliwa, to pojadę nią do Dobczyc, przejadę na drugą stronę Raby i skręcę w
stronę Gdowa. To był dość spokojny – w znaczeniu niewymagający – odcinek trasy.
Jedynym przeciwnikiem był silny wschodni wiatr, ale do silnych wiatrów zdążyłem
się już przyzwyczaić. Gdy dotarłem do drogi 966, skręciłem w stronę Łapanowa,
świadomie i dobrowolnie decydując się na pokonanie kolejnych przeciwności
natury liczonych w procentach nachylenia i metrach przewyższeń. Dopiero za
Łapanowem zakończyła się najbardziej wymagająca część trasy. Przede mną było
jakieś 40 kilometrów dość rutynowej i spokojnej jazdy, w dodatku wspomaganej siłami
natury, powstałymi na skutek różnicy ciśnień, zwanymi wiatrem.
Lubię takie dni, gdy czuję „power” w nogach i żadna góra mi nie
straszna. Lubię takie dni, gdy jest wspaniała pogoda, a gorące powietrze nie
wysysa przynajmniej połowy energii. Lubię takie dni, gdy przemierzając
niepowtarzalne małopolskie szlaki, odczuwam tę samą radość co wtedy, gdy każdy
kolejny kilometr wiązał się z odkryciem czegoś nowego, nieznanego wcześniej,
tajemniczego, pociągającego swoim pięknem i świeżością.
Widok z okolic Bukowca.
Na drodze do Kamyka.