Bez trudności
Początkowo moje sobotnie plany były nieco inne, ponieważ
zakładałem, że nie jestem w żaden sposób ograniczony czasowo. Okazało się
jednak, że zostaliśmy zaproszeni na popołudniowego grilla, co z różnych
względów było bardzo ważne, a więc zmusiło mnie do korekty moich zamierzeń.
Miałem około czterech godzin czas, co praktycznie eliminowało szanse na ambitną
przejażdżkę po wzgórzach położonych dość daleko na południe od Krakowa. Chcąc
nie chcąc, zdecydowałem się na łatwiznę, czyli przemierzanie płaskich
krajobrazów, a skoro tak, to mowa być może wyłącznie o kierunku wschodnim. Brak
istotnych przewyższeń w połączenie z pięknym słonecznym dniem oraz umiarkowaną
temperaturą sprawiła, że jazda była wyjątkowo przyjemna i lekka. Mogłoby się
wydawać, że aż nudna, ale ponieważ ostatnio dość często musiałem mierzyć się z
wiatrem, nie narzekałem na monotonię, lecz napawałem się owym spokojem i
brakiem utrudnień. Jechało mi się na tyle fajnie, że gdy już zbliżałem się do
końca trasy, pomyślałem, że chociaż na sam koniec zafunduję sobie choćby
namiastkę trudności w postaci przejazdu z Wieliczki do Krakowa ulicami
Krzemieniecką i Kuryłowicza. A spalone kalorie zapewne nadrobiłem na
wspomnianym grillu…
Niekoniecznie piękne krajobrazy w tle…