Powrót z wiatrem
Zastanawiałem się, czy nie powinienem wymienić dętki w tylnym
kole. Obawiałem się, że łatka przyklejana wczoraj w warunkach polowych może nie
spełnić swojej roli. Jednak rano okazało się, że opona jest równie twarda jak
dzień wcześniej, co dowodziło, że dętka jest szczelna. Darowałem sobie wymianę
i pojechałem w trasę.
Co nie udało się wczoraj, udało się dzisiaj. Z premedytacją
pojechałem dokładnie tą samą trasą. Nie było jednak łatwo, bo zachodni wiatr
urządził sobie niezłą imprezę. Miejscami nie byłem w stanie jechać szybciej niż
22 km/h i gdy dojechałem do Tyńca, byłem już nieźle wycięty. Problem w tym, że
uparłem się, aby zaliczyć stówę, a na liczniku miałem pięćdziesiąt z groszami.
Musiałem więc trochę pokombinować i zaliczyć rundkę na kilku ulicach, zanim
ostatecznie zawróciłem na wschód. Jak już t zrobiłem, to nie musiałem się
specjalnie wysilać, aby jechać z prędkością powyżej 40 km/h. Szkoda, że tak
potrafię jechać tylko wtedy, gdy mam wiatr w plecy.
Zaliczyłem
setkę z małym hakiem, więc jestem zadowolony. Jutro robię sobie dzień przerwy,
bo muszę pomyśleć o pracy, która przecież „zasila” moją pasję. Jak by nie
patrzeć, mojego roweru nie podarował mi żaden pan Stanisław, bezdomny z
Warszawy, który niestety zmarł…