Przypływ
Liczyłem, że w sobotę zaliczę czwartą z rzędu przejażdżkę, co nie
zdarzyło mi się od lat, ale się nie udało. W niedzielę też nie ruszyłem się z
domu. Za to w poniedziałek miałem urlop. Co prawda nie wziąłem go dlatego, aby
jeździć na rowerze, lecz po to, aby załatwić milion różnych spraw, ale na rower
znalazłem czas. Wygląda więc na to, że luty też będzie całkiem niezły z
rowerowego punktu widzenia. Pogoda jest całkiem niezła, zdrowie dopisuje, a ja
przeżywam swoisty renesans mojej pasji. We wszystkim są przypływy i odpływy.
Teraz mam właśnie przypływ. I oby tak dalej…