Patrząc w przyszłość
Spadła ostatnia kartka ze styczniowego
rowerowego kalendarza. W sumie był to całkiem niezły miesiąc. Przejechałem
ponad 570 kilometrów, daleko w tyle zostawiając kiepski styczeń sprzed roku. Byłoby
jeszcze lepiej, gdyby nie jeden tydzień, który choroba wymazała mi z życiorysu.
Najważniejsze, że znów odczuwam głód jazdy, a iskra mojej pasji jest równie
gorąca co kiedyś. Chociaż do wiosny jeszcze daleko, już teraz w mojej głowie rodzą
się szkice wspaniałych tras, ekscytujących wypraw, niepowtarzalnych przygód.
Mam nadzieję, że Bóg pozwoli mi przekuć te wizje na rzeczywistość, a jak Go
znam, to jeszcze dorzuci od siebie mnóstwo niesamowitych niespodzianek –
wszakże od lat przemierzam to, co jest Jego dziełem. Ten świat niezmiennie mnie
fascynuje – precyzyjnie uporządkowany, niepowtarzalnie piękny, idealny. Nic w
nim nie jest dziełem przypadku, począwszy od najmniejszych cząsteczek, a skończywszy
na niezmierzonej przestrzeni wszechświata.
Na brzegu wieczoru, czyli pożegnanie dnia w Brzegach.