Niestety po mieście
Czy po Krakowie się jeździ? Nie. Po Krakowie się stoi. To problem,
który dotyczy chyba wszystkich większych miast. Patrząc na kierowców, dziwię
się, że wytrzymują to nerwowo. Na pewno nie wszyscy z nich muszą dojeżdżać
samochodem do pracy, a jedynym wytłumaczeniem, dlaczego to robią, jest wygoda.
Stoją więc w korkach i narzekają. No i łudzą się, że ten stan rzeczy ulegnie
kiedyś zmianie. Mam dla nich złe wieści. Nie ulegnie. Bo choćby nie wiem jak
wiele dróg budowano, nowych budynków, osiedli, biurowców, sklepów jest coraz
więcej, a więc liczba samochodów będzie wzrastać szybciej niż ilość nowego
asfaltu. Już kilka lat temu zrezygnowałem z samochodu, jako środka komunikacji,
którym dojeżdżam do pracy. Po pierwsze, zauważyłem, że średnia prędkość
poruszania się sukcesywnie spadała. Po drugie, wprowadzenie płatnych stref
parkingowych sprawiło, że to zwyczajnie przestało się opłacać. Przesiadłem się
więc na… nie, nie na rower, ale do komunikacji miejskiej. Teraz jeżdżę szybciej
niż samochodem osobowym, nie wydaję pieniędzy na benzynę i parkingi, nie muszę
się denerwować. Wady? Cóż… Czasem jeżdżę na stojąco, czasem jest zimno, innym
razem gorąco, no i zdarza się, że atmosfera w autobusie lub tramwaju nie
przypomina perfumerii.
Mógłbym oczywiście korzystać z roweru, ale te naście kilometrów,
które mam do pracy, to zbyt mały dystans. Wolę dłuższe trasy, pokonywane w
wolnym czasie, na spokojnie. A zresztą jazda rowerem po mieście, jakkolwiek
najszybsza ze wszystkich środków komunikacji, wcale nie jest łatwa. Chociaż sukcesywnie
przybywa dróg dla rowerów, to wciąż jest ich o wiele za mało, a te, które są,
nierzadko wybudowano bez sensu. Trzeba więc mieć przysłowiowe oczy dookoła
głowy i uzbroić się w cierpliwość.
Dzisiaj kolejny raz poniosło mnie w miasto. Mam wrażenie, że
więcej stałem niż jechałem i stąd właśnie wziął się ten wpis…