Lekka poprawa statystyki
To już prawie połowa października, a miesięczny licznik
przejechanych kilometrów nie dobił nawet do dwustu. To nie tylko nie będzie
rekordowy rok, ale nawet nie „dojadę” do dziesięciu tysięcy kilometrów. Będzie
dobrze, jak przekroczę osiem tysięcy. I nie ma co zrzucać winy na długą zimę i
kiepską pogodę. Po prostu nie samym rowerem żyje człowiek, a jeżdżenie
wyłącznie dla statystyk raczej też nie ma sensu. Mimo to postanowiłem nieco je
poprawić i korzystając z pogodnego sobotniego poranka, wyruszyłem na podbój
małopolskich dróg.
Trasa była dość spontaniczna. Najpierw pojechałem do Niepołomic,
przejechałem na drugi brzeg Wisły, dotarłem do Ruszczy, a potem skierowałem się
na północ do Kocmyrzowa. Tam skręciłem na zachód, co kolejny raz oznaczało
walkę z przeciwnym wiatrem. Pojawiłem się w Nowej Hucie, ale nie na długo, bo
już wkrótce byłem na ulicy Powstańców i przejeżdżałem wzdłuż Cmentarza
Batowickiego. Widać, że zbliża się Święto Zmarłych. Szpaler zaparkowanych
samochodów, mnóstwo ludzi, kwiatów, zniczy i całej tej otoczki, która jest dla
mnie zupełnie niezrozumiała. Szybko pozostawiłem za sobą ten obraz i po chwili
zjeżdżałem już w stronę Alei 29 Listopada. Potem pojechałem do Witkowic,
zjechałem do Zielonek, a po zaliczeniu kolejnej górki, pojawiłem się na ulicy
Łokietka. Nie miałem jeszcze ochoty na powrót do domu, więc pojechałem do
Bronowic, a następnie na Wolę Justowską. Dopiero stamtąd wróciłem do centrum
miasta, przejechałem obok Wawelu, ulicą Krakowską dotarłem na Podgórze,
pozostawiając na deser brukowany podjazd na ulicy Parkowej oraz wzgórze
Bonarki. Jeszcze tylko przeskok na południe i już prawie byłem w domu, zastanawiając
się po drodze, czy „dokręcać” dychę, której brakuje do setki, czy raczej ją
sobie podarować. Tym razem odpuściłem…
Bonarka w odcieniach jesieni.