Rozruch jesienny
Masakra. Cały tydzień bez roweru. Tak, wiem, nie ma złej pogody, a
jest tylko złe ubranie, ale zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam, że spoglądając
przez okno, nie miałem najmniejszej ochoty znaleźć się po drugiej stronie
szyby. Nie dziwi więc fakt, że kolejny raz powrócił pomysł kupienia trenażera i
jak znam życie, powracać będzie coraz częściej.
Nie mogę jednak powiedzieć, że minione siedem dni było czasem
rowerowego postu ścisłego. Nic z tych rzeczy. Podgoniłem prace przy rowerze dla
mojego znajomego, który kiedyś znalazł mój blog, na nim zdjęcie Cube Agree, a
potem wpadł na pomysł, żebym mu zbudował rowerek na takiej właśnie ramie. Tak
się szczęśliwie składa, że w profilu mojej działalności gospodarczej znajduje
się tajemniczy symbol PKD 30.92.Z, pod którym kryje się – uwaga – produkcja
rowerów i wózków inwalidzkich. Mogę więc zupełnie legalnie działać w „branży”,
a nawet płacić podatki, oczywiście po to, aby Polska rosła w siłę a ludziom
żyło się dostatniej. A tak na marginesie, to wielce zastanawiające, dlaczego w
jednej grupie połączono rowery i wózki inwalidzkie? Oprócz tego w mojej głowie
zaczęły się już rodzić pierwsze pomysły na zmiany w mojej podstawowej szosówce,
które mam zamiar zrealizować w zimie. Tym razem pewnie nie będzie rewolucji,
ale to i owo ulepszę, nie przejmując się często cytowaną przeze mnie zasadą, iż
lepsze jest wrogiem dobrego.
Czas opisać dzisiejszą trasę. Chociaż nie padało, a nawet nie było
jakoś specjalnie zachmurzone, zamierzałem zaliczyć skromy dystans w okolicy
domu. Byłem jednak głodny jazdy i szybko uciekłem poza najbliższą okolicę. Pojechałem
na wschód, dotarłem do Niepołomic, a potem inną drogą wróciłem do Krakowa,
zataczając pierwszą jesienną pętlę. Odkąd prowadzę ten blog, była to już 999-ta
trasa, którą opisałem. A zatem kolejna będzie jubileuszowa.