Tak trzymać
Wyjrzałem o świcie za okno i ujrzawszy piękne słońce już
miałem radośnie zaśpiewać, aż nagle mój wzrok padł na nieliczne postacie
przyodziane w zimowe kurtki, nad którymi mocno kołysały się grube konary drzew.
A więc bez zmian. Dzisiaj znów będę walczył.
Walka miała być długa i ciężka, bo po pierwsze, uparłem się,
że zaliczę setkę, a po drugie, że pojadę na wschód, czyli pod wiatr. Pomny
problemów ze skurczami sprzed dwóch dni, tym razem rozpocząłem delikatnie,
oszczędzając siły na pierwszych kilometrach, powoli znajdując odpowiedni rytm,
sukcesywnie przygotowując się do dalszych zmagań. To nie było łatwe, bo jadąc
pod wiatr, nie da się oszczędzać zbyt dużo sił. Kluczyłem więc, często zmieniając
kierunki, aby dać sobie chwile wytchnienia. Pojechałem do wsi Węgrzce Wielkie,
a potem przez Grabie dotarłem do Niepołomic. Wróciłem do Zakrzowa, pojechałem
do Staniątek, a następnie jadąc przez Podłęże, ponownie zawitałem do Niepołomic.
Potem był Szarów, Kłaj, Targowisko, Stanisławice, Damienice i wreszcie
Proszówki, gdzie skręciłem do Bochni. Już wiedziałem, że uda mi się przejechać
sto kilometrów, bo za mną było już ponad sześćdziesiąt, a przede mną około
czterdziestu. Byłem już dość zmęczony i znużony walką z wiatrem, więc teraz
spodziewałem się łatwiejszej drogi powrotnej. Jednak miałem przed sobą sporo
pagórków, począwszy od mojej ulubionej bocheńskiej ulicy, czyli Górnego
Gościńca. Ten szlak zaprowadził mnie aż do wsi Chełm. Tam zjechałem do drogi
numer 94, którą zamierzałem wrócić do Krakowa. Jakkolwiek wiatr wiał mi w
plecy, nie mogę powiedzieć, że ten ostatni fragment dzisiejszej wyprawy był
czystą przyjemnością. Kilkadziesiąt kilometrów jazdy pod wiatr i zmagania się z
temperaturą raczej październikową niż majową, zrobiły swoje. Ostatnie pagórki
pokonywałem niespiesznie i na miękkich przełożeniach.
Do domu wróciłem zadowolony i uśmiechnięty. To nic, że bolały
mnie uda. To nic, że bolała mnie… ****, bo długie spodenki, w których jechałem,
posiadały jedynie wspomnienie po „pampersie”. To nic, że byłem przewiany na
wszystkie strony. Pasja sprawia, że nie ma złych stron. Nie istnieją negatywy,
rewersy i cienie. I tak trzymać!
Taki sobie widoczek z Górnego Gościńca.