Pierwszy raz na nowym rowerze
Dopiero w kwietniu zamierzałem odbyć pierwszą jazdę próbną mojego
nowego roweru. Nowego to być może zbyt duże słowo, bo zmieniła się tylko rama.
No i jeszcze kierownica oraz mostek. Aha, sztyca, siodełko i hamulce również.
Hmm, obręcze także. W sumie sporo, więc uznajmy, że to jednak nowy rower.
Tydzień temu skończyłem go budować i czekałem tylko na super pogodę, której
nadejścia spodziewałem się w kwietniu. Ale przyroda chodzi własnymi ścieżkami i
już ostatni dzień marca okazał się – nie bójmy się tego powiedzieć – upalny.
Pomyślałem, że nie wytrzymam do soboty i po prostu muszę wyskoczyć, aby
przetestować nową zabawkę. Musiałem jednak trochę pokombinować, bo wieczorem
miałem ważne spotkanie. Rozwiązaniem okazała się praca zdalna, którą rozpocząłem
o szóstej rano, a więc tuż po czternastej byłem wolny. Raz dwa przebrałem się w
letnie ciuchy rowerowe, wyszedłem przed dom, wskoczyłem na pachnący nowością
Cube Agree C:62 Pro i ruszyłem przed siebie.
Jazda na nowym rowerze zawsze jest ekscytująca. Tak ekscytująca,
że nawet nie pamiętam dokładnie, gdzie jeździłem. Zawsze też mam lekki
dreszczyk emocji. To, że budując rower zadbałem o każdy element, starając się
niczego nie zostawiać przypadkowi, to, że użyłem najwyższej jakości
komponentów, a każda śruba została przykręcona z odpowiednim momentem, wcale
nie gwarantuje, że wszystko będzie idealnie współgrać niczym doskonale
nastrojone instrumenty orkiestry symfonicznej. Mam trochę doświadczenia i wiem,
że różnie z tym bywa. Wiem też, że pierwsze kilkadziesiąt kilometrów to zbyt
mały dystans, aby wyciągnąć obiektywne wnioski. Faktem jednak jest, że
premierowe czterdzieści kilometrów zleciało bardzo szybko, a wszystko działało
tak, jak tego oczekiwałem. Po pierwsze, żadnych pisków, zgrzytów, trzasków lub
innych niepokojących dźwięków. Tylko szum docierających się opon i delikatny,
kojący szmer napędu. Kierownica, której kształtu nieco się obawiałem, okazała
się bardzo wygodna. Siodełko – owoc wielu lat poszukiwać ideału – wydaje się
być właśnie nim. I tylko hamulce jakieś takie słabsze, ale to pewnie wina
miękkich wkładek i braku dotarcia – muszę się temu przyjrzeć. Poza tym jechało
mi się naprawdę rewelacyjnie i aż żal było wracać. Ale przecież jutro jest
sobota, będzie piękna pogoda, więc… jest szansa na znacznie dłuższy wypad.
Cube Agree C:62 Pro w pełnym marcowym słońcu.