W poszukiwaniu formy
Rzadko zdarza mi się jeździć dzień po dniu, ale dzisiaj tak
właśnie było. Czeka mnie dość męcząca końcówka tygodnia, więc mając trochę
wolnego czasu, postanowiłem, że wyskoczę dzisiaj. Niestety noga nie bardzo mi
podawała, a mówiąc szczerze, była zupełnie do niczego. Męczyły mnie nawet
czteroprocentowe podjazdy, co nie zdarza się zbyt często. A podjazdów trochę
miałem, bo uparłem się, że po zaliczeniu rozgrzewki w Kosocicach, pojadę do
Libertowa, potem do Skawiny, stamtąd do Tyńca i dopiero później wrócę w domowe
strony. Na domiar złego w Skawinie zaczęły łapać mnie skurcze, więc musiałem
zwolnić, ograniczając tempo do prawie rekreacyjnego. Rzadsze wyjazdy zimowe
chyba dają znać o sobie. Na wiosnę czeka mnie mozolny powrót do formy. A może
już jestem za stary? Nie, to niemożliwe. Przecież duch ciągle młody!
Obrazek z trasy.