Spokojnym rytmem
Spokojnym rytmem wjechałem w 2017 rok. Minęło już czternaście dni
stycznia, a ja dopiero po raz drugi wyruszyłem na podbój małopolskich, a
ściślej mówiąc krakowskich dróg. Trochę w tym winy pogody, bo wbrew sądom
nawiedzonych klimatologów jakoś nie widzę globalnego ocieplenia. Trochę w tym
mojej winy, bo po rekordowym 2016 roku postanowiłem, że trochę sobie odpocznę.
Nadal jednak chciałbym kontynuować tradycję, że przynajmniej jeden raz w
tygodniu wyskoczę gdzieś, aby cieszyć się jazdą. No więc właśnie dzisiaj sobie
wyskoczyłem. Dobry był to pomysł, bo temperatura była lekko dodatnia, więc
jechało się dość przyjemnie. Oddychało się również przyjemnie, bo mocny wiatr
przegnał smog znad Krakowa. No i dystans był też znacznie dłuższy niż w
pamiętną ultra-mroźną sobotę. Jest więc dobrze, a będzie lepiej, bo choć
dopiero styczeń, to każdy dzień przybliża mnie do wiosny.