Pokonać granicę mgły
Sobota. Czekałem na nią z nadzieją, że nareszcie będę mógł
wyruszyć na trasę za dnia. Miałem już dość monotonnego przemierzania tych
samych dróg spowitych ciemnością wieczoru. Sobota jednak nie przywitała mnie
piękną pogodą. I nawet nie chodzi o to, że było chłodno, bo pod koniec
listopada ma prawo być zimno, ale o to, że Kraków pogrążony był we mgle i w
smogu. Jasność była więc wyłącznie pozorna, sprawiając, że widok za oknem był
raczej alegorią depresji niż pozytywnego nastawienia do rzeczywistości. A ja
tymczasem byłem nastawiony na maksa pozytywnie, więc nie zastanawiając się
długo, ani nie narzekając, wyszedłem z domu i tuż przed jedenastą wyruszyłem
przed siebie.
Początek był spokojny, rutynowy i… mglisty. Przejechałem przez
Węgrzce-Wielkie, Zakrzów, Szarów i dotarłem do Targowiska. Potem przejechałem
przez most na Rabie i skręciłem na południe. Cały czas jechałem we mgle i było
coraz chłodniej. Nie traciłem jednak nadziei i w końcu moja wiara została
nagrodzona. Za Nieszkowicami wyjechałem z mgły i znalazłem się w zupełnie
innym, pogodnym, przejrzystym, pozbawionym smogu, cieplejszym świecie. Widok
ten dodał mi energii. Przejechałem przez Kamyk, a w Ubrzeziu skręciłem w stronę
Łapanowa. Tam skierowałem się na północ, dobrowolnie godząc się na zaliczenie
pierwszego od wielu dni, sensownego podjazdu. Szło mi nadspodziewanie sprawnie
i nawet nie zauważyłem, kiedy zaliczyłem sto pięćdziesiąt metrów przewyższenia.
Zjechałem do Marszowic, żałując nieco, że na wąskiej, krętej i miejscami mokrej
drodze, nie puściłem nieco ułańskiej fantazji.
W
okolicach Niegowici znów zanurzyłem się we mgle. Wkrótce zameldowałem się w
Brzeziu, gdzie zamierzałem wjechać na drogę 94. Musiałem jednak nadłożyć kilka
kilometrów, bo wjazd był zablokowany przez koparkę, która – koparki tak już
mają – robiła dziurę w ziemi. Potem nie było już żadnych niespodzianek.
Bezpiecznie jechałem poboczem, z rzadka wyprzedzany przez nieliczne samochody.
Moja „rowerowa” sobota powoli kończyła się. Od poniedziałku znów będę musiał
przestawić się na „ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę”.
Okolice Woli Wieruszyckiej