Plan minimum wykonany
I tak oto, osiemnastego dnia miesiąca listopada roku Pańskiego
2016, przekroczyłem granicę dziesięciu tysięcy kilometrów. To o ponad tydzień
wcześniej niż rok temu. Teoretycznie wciąż mam więc szansę na pobicie
osobistego rekordu przebiegu rocznego, ale podchodzę do tego wyjątkowo
spokojnie. Jak się uda, to będzie super, jak się nie uda, to też będzie dobrze.
I to byłoby na tyle. Dzisiaj jakoś nie chce mi się
napisać niczego więcej.