Pierwsza jazda „zimowym”
Wszystko wskazuje na to, że zakończyłem już tegoroczną przygodę z
moim podstawowym rowerem. Wczesny zmierzch, chłód, deszcz i pierwsze, choć nieśmiałe,
ale jednak płatki śniegu, przekonały mnie, że nadszedł czas roweru „zimowego”. Można
powiedzieć, że rzutem na taśmę zakończyłem jego przygotowanie do nowego sezonu –
nowego, w znaczeniu tych kilku najgorszych pogodowo miesięcy w roku. Szło mi
wyjątkowo nieskładnie i X-Bow spędził tak wiele czasu na stojaku serwisowym, że
zdążył pokryć się całkiem sporą warstewką kurzu. Na szczęście zdążyłem i
dzisiaj mogłem po raz pierwszy tej jesieni wsiąść na niego i ruszyć przed
siebie w poszukiwaniu nowych wrażeń.
Myślą przewodnią był test roweru „zimowego”, bo oczywiście nie
byłbym sobą, gdybym nie dokonał kilku modyfikacji. Najważniejszą z nich była
wymiana mechanicznych zacisków hamulcowych na hydrauliczne TRP HY/RD. Jest to
dość nietypowa konstrukcja, bo zbiorniczek z płynem hamulcowym jest integralną
częścią zacisku, a tłoczek jest sterowany… zwykłą linką. Nie ma więc potrzeby
wymiany całego układu łącznie z drogimi manetkami. Wystarczy założyć zaciski i
voila. Oczywiście takie rozwiązanie ma swoje wady, jak chociażby zwiększoną
masę, ale zdecydowanie powinna poprawić się modulacja. Liczyłem też na lepszą
skuteczność, bo pamiętam, gdy rok temu po raz pierwszy użyłem mechanicznych
tarczówek, mało brakowało, a skończyłbym jazdę w bagażniku poprzedzającego mnie
samochodu. Czy teraz jest lepiej? O tak! Czy teraz jest o wiele lepiej? O nie!
Jestem zadowolony, ale chyba nie tak bardzo, jak się spodziewałem. Z ostateczną
oceną wstrzymam się do czasu, gdy hamulce w pełni się dotrą.
A póki co cieszę jazdą w późno-jesiennym klimacie.