Spacerek
Ból gardła, kaszel,
wysoka gorączka oraz to, co sprawia, że statystyczny mężczyzna widzi już „tunel
i światło”, czyli… katar, dopadły mnie w ubiegły czwartek. Nie spodziewałem
się, że szybko się pozbieram, ale w sobotni wieczór zostałem uzdrowiony i
chociaż dość słaby i wynędzniały, byłem w stanie wyjść wczoraj z domu i
zakosztować świeżego powietrza. Dzisiaj nawet zdecydowałem się na
bardzo krótką i spokojną przejażdżkę w okolicach domu. W tym rekreacyjnym,
spacerowym, leniwym tempie pożegnałem więc październik, który okazał się
wyjątkowo słaby z punktu widzenia statystyk rowerowych. Prawdę mówiąc dokonałem
już przewartościowania priorytetów na ten rok. Jeszcze niedawno zamierzałem
pobić rekord rocznego dystansu, a wszystko wskazywało, że jest to niemal pewne.
Teraz chciałbym jedynie przekroczyć 10000 km, ale nawet do tego wyzwania podchodzę
ostrożnie.