Zgrabna trasa
Dzisiaj jeździłem stosunkowo krótko, lecz treściwie. Zafundowałem
sobie zgrabną, czyli fajnie na mapie wyglądającą trasę, wiodącą przez
pagórkowate okolice, położone na południe od Krakowa. Były więc Świątniki
Górne, Gorzków, Koźmice Małe i Dobczyce. Potem pojechałem do Gdowa przez
Skrzynkę, czyli po raz pierwszy wybrałem drogę nieco trudniejszą, co
wynagrodzone mi zostało przez cudowne widoki. Patrząc na północ mogłem
podziwiać dolinę, przez którą płynie Raba i wzgórza leżące po jej drugiej
stronie. Chyba zakochałem się w tym miejscu i powiem szczerze, że chciałbym
tutaj zamieszkać. A w moim Nowym Życiu marzenia często się spełniają… Z Gdowa
pojechałem przez Liplas do Bodzanowa, zaliczając po drodze dość krótki, ale
wymagający podjazd w Zabłociu. Dzień powoli się kończył, a więc poszedłem
trochę na łatwiznę i wróciłem do Krakowa drogą 94.
I jeszcze jedno. Dzisiaj miałem okazję przekonać się,
jaka jest różnica pomiędzy pięćdziesięcioletnim amatorem a dwudziestosześcioletnim
profesjonalistą. Na odcinku pomiędzy Koźmicami Małymi i Dobczycami udało mi się
pobić osobisty rekord segmentu. Z dumą zajrzałem więc na stronę Garmin Connect
i... okazało się, że jestem trzynasty z czasem 9:50. Na pierwszych dziesięciu
miejscach znajdowali się zawodowi kolarze, którzy jechali tą trasą podczas
tegorocznego Tour de Pologne. Czas najlepszego z nich, czyli Michała Kwiatkowskiego,
wyniósł 6:57. A przecież wcale się nie spieszyli, bo mając przed sobą jeszcze
wiele kilometrów trudnego etapu, oszczędzali siły na później. Tymczasem ja
jechałem prawie „w trupa”. Na pocieszenie pozostaje fakt, że jestem trzeci
wśród amatorów i pierwszy wśród pięćdziesięciolatków.