Kres lata
Chłód i szarość za oknem przypomina, że nadszedł kres lata. Kończy
się czas dłuższych eskapad złotem słońca opromienionych i nadchodzą
nostalgiczne obrazy jesieni. Czyż więc przechodzę powoli do monochromatycznego
świata depresji? Żadną miarą! W nowym życiu przecież nic się nie kończy, a wszystko
dopiero się zaczyna…
Prawie tygodniowy odpoczynek od roweru sprawił, że
dzisiaj jechało mi się zupełnie inaczej. Wszystko było łatwe – nawet podjazd w
Brzyczynie nie zrobił na mnie większego wrażenia, chociaż pamiętam, że całkiem
niedawno dał mi nieźle w kość. Korzystałem więc z tego dobrego czasu,
wykorzystując go do maksimum, czyli do zachodu słońca – słońca, którego w ogóle
nie było widać i tylko od czasu do czasu „puszczało oczko” spoza ciemnej i
grubej zasłony chmur.