Krótkie podsumowanie soboty
Poranna kawa, wypita
wspólnie z Moniką w promieniach sobotniego słońca, otworzyła historię
kolejnego, pięknego dnia. Potem tradycyjne, lekkie i pożywne śniadanie. Jeszcze
chwila przygotowań, krótka dyskusja z samym sobą na temat celu wyprawy i
niewypowiedziana komenda: „w drogę” wysłała mnie w świat podkrakowskich
zielonych przestrzeni. Po rozgrzewce przeprowadzonej w miejskich krajobrazach,
skierowałem się na północny zachód – najpierw do Giebułtowa, a potem do
Czajowic. Spokojnie i niespiesznie wznosiłem się coraz wyżej, by w końcu
skręcić na południe i znaleźć się w magicznych przestrzeniach podkrakowskich
dolin. Zjechałem do Rudawy, a potem wspinałem się w Nielepicach, zjeżdżałem do
Brzoskwini i znów jechałem w górę, by ostatecznie odprężyć się na długim
zjeździe za Chrosną. Zawitałem na moment w Zabierzowie i dopiero stamtąd wróciłem
w lekko uśpioną scenerię królewskiego miasta – mojego miasta.