Nowe spojrzenie
Niesamowitą, niemożliwą do ogarnięcia siłami umysłu, duchową
przemianę przechodzę w ostatnich dniach. Sprawiła, że innymi oczami patrzę na
świat. Pozornie identyczny, niezmieniony, wciąż ten sam, ale jego kolory stały
się nagle bardziej żywe, świeże i soczyste. Na partyturze powiewów wiatru
unoszą się nuty, tworząc hymn nieskończony, płynący w przestrzeni, mistyczny,
tajemniczy, inspirujący. Słowa, które znałem, zdania, które kiedyś czytałem i
które – jak mi się wydawało – rozumiałem, nagle zabrzmiały zupełnie inaczej,
odkrywając przede mną prawdziwy sens. Jak to możliwe, że patrzyłem, a nie
widziałem, słuchałem, a nie słyszałem, czytałem, a nie rozumiałem? Teraz to już
nieważne, bo przeszłość nie istnieje, odeszła w mrok niebytu i zapomnienia.
I jakże teraz opisać mam dzisiejszą przejażdżkę, która w
rzeczywistości była tylko tłem scenografii na scenie zagłębienia się w własnych
myślach? Pominę ją milczeniem. Może innym razem…
Wawel skąpany blaskiem kończącego się lata